czwartek, 14 kwietnia 2016

blisko coraz bliżej

do wesela mniej niż dwa miesiące, tak leci ten czas, że to jest niemożliwe...
do załatwienia jeszcze kupa spraw, a czasu brak.
Mój organizm chyba się zaczął buntować od nadmiaru obowiązków...
nie dość, że w pracy zostałam praktycznie sama, tym samym znacznie zwiększyła się moja odpowiedzialność, przybyło obowiązków to jeszcze teściowa trafiła do szpitala i w związku z tym zdecydowanie zwiększyła się ilość obowiązków w domu.... mam tylko nadzieję, że wróci jak najszybciej bo inaczej, z moją ręką do roślin, ogródek znajdzie się w stanie opłakanym... no i do tego praca dodatkowa, tańce i czas dla znajomych, który mimo wszystko znajduję. Wszystko to skutkuje tym, że po powrocie do domu z potwornym bólem głowy kładę się do niczego niezdolna i nawet nie jestem już w stanie zobaczyć ulubionego serialu.... i niech mi ktoś powie, że NIE MA CZASU ! Już nie mogę doczekać się wyjazdu do Włoch, ciepłych poranków, pięknych widoków, ciekawych zabytków, wieczorów na plaży przy lampce wina czy innego trunku, zero myśli, trosk i zmartwień. Tak bardzo potrzebuję naładować akumulatory !!!

2 komentarze:

  1. Ja przez ostatnie tygodnie jestem bardzo na nie w wielu kwestiach. Wmawiam sobie, że mam wiele spraw, co nie zawsze jest prawdą, a potem narzekam na wszystko i koło się zamyka. Masakra jakaś.

    Jakoś zniosłem wizyty, ze znieczuleniem nie jest źle.

    To też są kwestie bardzo istotne do wyjaśnienia, na pewno dużo jest spraw tego typu, co nigdy nie zostaną z pewnych przyczyn (wewnętrznych lub zewnętrznych) rozwiązane.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Też byliśmy po ślubie we Włoszech. Gdzie jedziecie? My byliśmy w Rzymie, ale zachaczyliśmy również o Neapol, Sorrento, Pompeje i Capri. Krótko bo krótko ale zawsze coś. 10 dni minęło jak z bicza strzelił ( dla mnie nawet miesiąc byłoby za krótko 😉) Żal było wracać.

    OdpowiedzUsuń